Uniwersalna Moc Słowa czyli o Szeptusze w każdym z nas

Na przestrzeni wieków ludzie nauczyli się czerpać z bogactw Matki Ziemi wszystko, co niezbędne do życia. Obserwując cykliczność, zmienność, a zarazem niezmienność przyrody widzieli te same zależności w swoim codziennym życiu ze świadomością, że działanie wbrew prawom Natury zmniejsza ich szanse na przeżycie, może wywołać gniew Boga czy bóstw i staje się tabu.
W każdej społeczności znaleźć można było osoby (mówi się, że głównie kobiety) obcujące z potęgą Matki Ziemi i Wyższej Siły Stwórczej, pośredniczące między Sacrum i Profanum, między tym co święte i ziemskie. Widziały i wiedziały więcej. Były świadome, dojrzałe i wspierające, przynosiły ulgę w chorobie i w trudach codziennego życia. Na ziemiach polskich nazywano je Szeptuchami, Znachorkami, Babkami, Mądrymi czy Ciotami.

Z czasem, wraz z postępem i rozwojem cywilizacji, praktycznie cały ich wielopokoleniowy dorobek odszedł do lamusa, wyparty przez naukę i medycynę akademicką. Jako nowocześni ludzie XXI wieku odwróciliśmy się od tego, co pierwotne i proste uznając medycynę i magię ludową za zabobon i zaścianek, wyraz ludzkiej tępoty i ciemnoty. Są na szczęście miejsca, gdzie mądrość i tradycja Szeptuch przetrwała i jest wciąż żywa, aktualna i, jak się okazuje, potrzebna.  

Czym tak naprawdę były i są Szeptuchy?

Dziś nazwalibyśmy je uzdrowicielkami duchowymi, ponieważ ich pomoc nie ograniczała się do „leczenia” chorób. Można było przyjść do nich z każdą sprawą, dolegliwością, problemem. Uważność szeptunki, jej bezpośredniość i prostolinijność, życzliwość i szczera chęć pomocy oraz, co ważne, jakiś szczególny, konkretny, magiczny rytuał w intencji oczyszczenia czy uzdrowienia, otwierały chorego na zmianę i przyjęcie z pokorą płynącej od Siły Wyższej uzdrawiającej mocy.   

Trzeba tu podkreślić, że szeptuchy nie tyle leczyły, co pobudzały  naszą naturalną zdolność do samoleczenia na poziomie ciała i duszy. Będąc w kontakcie z sacrum, wierząc w siłę i skuteczność całego rytuału, uaktywniamy swój wewnętrzny potencjał do powrotu do równowagi i w ten sposób zdrowiejemy.

Szeptuchy, jak sama nazwa wskazuje, szeptały – głównie modlitwy, zamowy, magiczne zaklęcia i uzdrawiające słowa. Niezależnie od wyznawanej religii kobiety te wierzyły          w przewodnictwo Wyższych Sił służących człowiekowi i to ta moc, a nie one same chorym pomagały.

Istnieje wiele zapisków świadczących o niesamowitej różnorodności formuł mających na celu zażegnanie choroby. Oprócz szeroko znanych modlitw takich jak Zdrowaś Mario, Ojcze Nasz, litanii czy psalmów zaskakiwać mogą swoiste rymowanki, wyliczanki i pozornie nic nieznaczące, niezrozumiałe frazy. Oto kilka arcyciekawych przykładów zamawiania chorób w medycynie ludowej: 

„Od 9 do 8, od 8 do 7, od 7 do 6, od 6 do 5, od 5 do 4, od 4 do 3, od 3 do 2, od 2 do 1, od jednego do zera” [i choroby nie ma]

 

„Jechał Pan Jezus na osiełecku

Bez kalinów(y) lasek

Bez zielony mosteczek

Osiełek się zepsnął

I nożeńkę wywinął

Najświętsza Panienka bieżała,

I osiełeczka leczyła

„Niech będzie skóreczka ze skóreczką,

Kosteczka z kosteczką,

Krewka z krewką, 

Żyła z żyłą,

Siła z siłą” 

Nie moją mocą, ino boską pomocą

I Najświętszej panienki dopomocą

I wszystkich świętych dopomocą.” 

 

„Jaką drogą tu przyszłaś, taką odejdź!

Pójdź na pustynne góry, gdzie dzwony nie dzwonią, gdzie kur nie zapieje, gdzie wół nie rycze, gdzie kokosze jaj nie niosą i tam się rozprósz, jak obłok na niebie, jak wiatr w górach, jako piana na morzu. Zaklinam cię przed drogim Jezusem Chrystusem, żebyś ją (chorą) zostawiła zdrową i całą, jako od Boga stworzoną i od Matki rodzoną.”               

 

„Dzień dobry Liszaju!

Precz świnia Maszaju

Dzień dobry Panie Liszaj!

Nie bądź jutro, tylko dzisiaj.”

 

„Wyjdź z ciała i kości, proszę cię do Boskiej miłości.”   

 

Jak widać, niektóre formuły były bardzo skomplikowane i rozbudowane, inne – pozornie banalne i proste. W każdym jednak przypadku zamawianie odbywało się szeptem i było częścią większego zabiegu magicznego przeprowadzanego w specyficznej atmosferze niezwykłości i tajemniczości.

I tu ciekawostka:

Rozpowszechnione w kulturze masowej zaklęcie Abrakadabra pochodzi najprawdopodobniej z języka hebrajsko – aramejskiego i liczy sobie prawie 2 tysiące lat! W jednym z tłumaczeń oznacza tworzę mówiąc, w innym – mówić błogosławieństwo. „Formuła Abra (cada) bra, złożona z symbolicznych znaków, dająca w czytaniu z przodu     i z tyłu prawie te same dźwięki, i może dlatego osłonięta taką tajemniczością, cieszyła się   u nas i innych ludów Europy od wieków średnich niemałą wziętością w sztuce leczniczej.” (za Biegeleisenem)

Dlaczego zamawiało się choroby?

W przeszłości uważano, że choroba jest osobnym bytem, w związku z czym można ją było zakląć, zniechęcić, obłaskawić, przepędzić, wybić kijem czy spalić, a przede wszystkim można z nią było rozmawiać. Dlatego mówienie, inaczej  zamawianie – zamowa, było powszechnym sposobem radzenia sobie z wszelkimi dolegliwościami.

Zresztą i dziś myśląc o niektórych odczuciach w ciele mówimy: coś mnie gniecie w dołku, coś mi weszło pod łopatkę albo jakaś zmora mnie dusi, więc być może nie jesteśmy oderwani od magii ludowej tak bardzo, jak nam się wydaje?

No właśnie, o co chodzi z tą magią?

Magia to, mówiąc najogólniej, wszystko co nieracjonalne, pozazmysłowe i nieuchwytne, nie dające się zmierzyć i objąć rozumem; to te aspekty otoczenia, których nie umiemy sobie wytłumaczyć lub zaakceptować.

Warto zauważyć, że to, co uznajemy obecnie za zupełnie normalne i zrozumiałe w użytkowaniu, jak USG, RTG, GPS, telefon czy internet, dla poprzednich pokoleń byłoby magią w czystej postaci. Wszystko jest więc względne i podlega zmiennej ocenie zależnej od otwartości społecznej na szersze widzenie świata i akceptację różnych punktów widzenia, naszej indywidualności i odmienności. 

Magia słowa

Szeptuchy bardzo świadomie wykorzystywały potencjał magii słów. My też to robimy, ale zwykle zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.

Wiemy, że można „klepać zdrowaśki”, można też żarliwie modlić się w czyjejś intencji. W przeciwieństwie do bezmyślnego odtwarzania formułek, gorąca modlitwa zawiera w sobie ogromny potencjał uzdrowienia, ponieważ to emocje nadają słowom moc.

Skonkretyzowana Intencja i konkretna emocja tworzą bazę zaklęcia a im większy ładunek emocjonalny, tym większy może wywołać skutek. Myśl i słowa muszą być spójne a umysł skoncentrowany. To jak wypuszczanie strzały z łuku – intencja jest strzałą, słowa – jej grotem a emocja, jak naciągnięta cięciwa, nadaje słowu pęd.

Ponieważ złość jest emocją z wektorem skierowanym naturalnie na zewnątrz, najprostszym zaklęciem było i jest wypowiedziane z mocą przekleństwo (pierwotnie przekleństwa miały być odstraszające). Po drugiej stronie skali jest błogosławieństwo – tu emocją „nośną” jest miłość, wdzięczność lub radość.

Gdy się nad tym zastanowić, zamawiać można wszystko, nie tylko choroby, a wypowiadane słowa nie muszą mieć nic wspólnego z żadną religią – zwykłe „Dzień dobry”, „Na zdrowie” czy „Kocham cię” mówione z serca mogą sprawić, że stanie się magia.

Magia czy nauka?

Japoński naukowiec Masaru Emoto opublikował w 2011 roku wyniki szeregu eksperymentów na kryształach wody a obrazujące je zdjęcia obiegły cały świat. Udowodnił on, m.in., że struktura jej kryształów zmienia się pod wpływem wypowiadanych do niej słów. I tak na przykład zanieczyszczona woda pod wpływem modlitwy zmieniała swą krystaliczną formę w bardziej regularną, jednocześnie czysta woda narażona na działanie słów wyrażających agresję, nienawiść lub wściekłość traciła swą symetrię i kształt.   

Jeśli pomyśleć, że ciało człowieka w ponad 60 procentach składa się z wody, szeptuchowe zabiegi nie wydają się już takie magiczne.

Inny naukowiec, Bruce Lipton, twórca epigenetyki, udowodnił bezpośredni wpływ odczuć, myśli i przekonań na funkcjonowanie ciała na poziomie komórkowym i potwierdził  że to sygnały środowiskowe z zewnątrz kontrolują nasze geny i DNA. Oznacza to, że żadne uwarunkowanie biologiczne nie jest zapisane w ciele raz na zawsze a odpowiednią intencją możemy wpływać na funkcjonowanie komórek i układów w ciele zwiększając lub zmniejszając poczucie dobrostanu. 

Swoją drogą, nasze babcie bez żadnej nauki i wiedzy akademickiej wiedziały, że gdy się mówi do roślin z miłością, to te lepiej rosną, prawda?

Szeptanki czyli uzdrawiająca miłość matki

Szeptanki, czyli specyficzne zamawianie chorób u dzieci w trakcie snu stają się coraz bardziej popularne za sprawą Totalnej Biologii i Psychobiologii – wcale nie tak nowych nurtów medycyny alternatywnej. Wielce prawdopodobne jest jednak, że matki mówiły do swoich dzieci we śnie na długo przed tym, zanim naukowcy zainteresowali się neurobiologią mózgu czy transgenicznością traumy. I choć trudno znaleźć badania na ten temat, doświadczenie rodziców potwierdza skuteczność szeptanek w rozwiązywaniu konfliktów biologicznych u dziecka, w rodzinie i w Rodzie.

Nie jest tajemnicą, że matkę łączy z dzieckiem niezwykle silna więź. To połączenie sprawia, że może ona wpłynąć na jego podświadomość tak, by wzmocnić jego poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. I tu znów ważna jest intencja, szczerość wyrażanych myśli, słów i emocji oraz wiara w skuteczność, jakby nie patrzeć, rytuału. Dobrze, jeśli emocją dodającą mocy jest matczyna miłość a nie lęk, strach czy poczucie winy.

Można mówić dziecku proste, płynące z serca słowa, można przekazać rodzinną historię, która z jakiegoś powodu powinna być usłyszana, można wyjaśnić trudną czy zaskakującą sytuację, której dziecko było świadkiem. Aby pomóc dziecku rozwiązać jego problem, można opowiedzieć mu we śnie ułożoną przez siebie bajkę terapeutyczną z happy endem, z dzieckiem jako bohaterem w roli głównej. Szeptając można przygotować dziecko do czegoś, co ma się wydarzyć – przeprowadzki, zapisania do żłobka czy przedszkola albo pojawienia się wkrótce rodzeństwa. Można wreszcie skorzystać z szeptanek, gdy dziecko jest chore. Tu uwaga – unikamy piętnowania (Znowu się rozchorowałeś, bo jesteś słabowitym dzieckiem) i mówienia o martwieniu się. Zamiast tego dziecko powinno usłyszeć np. Jesteś chory, masz gorączkę i kaszlesz. My, dorośli poradzimy sobie   [z problemem,  który wywołał u ciebie chorobę]. Możesz już wyzdrowieć. Kocham(y) cię i jesteś bezpieczny(a). Ten ostatni przekaz jest w szeptankach dla dzieci absolutnie niezbędny i kluczowy.

O Szeptusze w każdym z nas

Henryk Biegeleisen w „Lecznictwie ludu polskiego” z 1929 roku pisał: „Magiczna moc słowa, — tak trudna do pojęcia dla człowieka nowoczesnego, odnoszącego się krytycznie albo przynajmniej podejrzliwie do słowa i tylko słowa,— w czasach pierwotnych święciła tryumfy. Słowo, wyraz i każde jego brzmienie, każda głoska była splotem mistycznych własności i urastała do znaczenia symbolu, panaceum.” Od przeszłych pokoleń różni nas m.in. brak wiary w moc słów. Mówimy za dużo i za głośno, często rzucając słowa na wiatr, ignorując moc sprawczą danego nam od Stwórcy daru mowy. Wszak, jak zostało zapisane w Biblii, Na początku było Słowo.( J 1,1)

Słowa mogą boleśnie ranić, mogą też leczyć i uzdrawiać. Można coś sobie wykrakać albo powiedzieć w złą godzinę. Ważmy słowa. Bądźmy odpowiedzialnymi łucznikami –  w stosunku do siebie i innych. Mówmy do siebie dobrze, łagodnie i z sercem, a naszą „emocją nośną” niech będzie miłość.

Poruszane tu zagadnienia nie zostały w żaden sposób wyczerpane, dlatego zachęcam do dalszego zagłębiania się w tajniki magii myśli i słów.

Beata Grześkowiak

 

Powyższy artykuł stanowi pracę dyplomową w ramach specjalistycznego kursu Terapii Ludowych ukończonego w Instytucie Zielarstwa Polskiego i Terapii Naturalnych.

 

Bibliografia

Biegeleisen Henryk. 1929. Lecznictwo ludu polskiego. Polska Akademija Umiejętności.

Emoto, Masaru. 2011. The hidden messages in water. Simon and Schuster.

Lipton, Bruce H. 2016. The biology of belief 10th anniversary edition: Unleashing the power of consciousness, matter & miracles. Hay House, Inc.

int.1.https://zgoda-na-to-co-jest.pl/rozmowa-w-podswiadomoscia-dziecka-czyli-tzw-szeptanki/, dostęp na 04.01.2023