Zgłosiła się do mnie absolwentka studiów poszukująca pracy. Kierunek, który ukończyła, miał automatycznie otworzyć jej drzwi do kariery, tymczasem jej telefon wciąż milczał, jakby rekruterzy o niej zapomnieli.
„Z jednej strony wiem, że znalezienie pracy może chwilę potrwać i nie ma sensu się spinać, ale z drugiej… sama wiesz – mam taką część, która strasznie się denerwuje i irytuje.”
– Chciałabym, żebyś skontaktowała się z tą częścią Ciebie. Co widzisz?
– Dziewczynę w stroju sportowym. Trzyma w rękach korki do gry w piłkę i nie wie, czy je założyć, czy nie.
Jest na ławce rezerwowych, ale nie może usiedzieć w miejscu.
Na boisku rozgrywa się mecz a ona czeka na gwizdek oznaczający jej wejście do gry. Jest cała spięta od tego nasłuchiwania.
(Klientka napięła się jak struna a jej ręka zwinęła się w specyficzny sposób)
– Co oznacza ten gest?
– Ona trzyma w ręku te buty jak atrybut, jakby chciała pokazać: „Zobaczcie, co umiem, ja tyle potrafię! Dajcie mi tylko szansę” … i się rozpłakała.
Pracując metodą Matrix Reimprinting klientka usiadła obok dziewczyny mówiąc: „widzę cię”. Dała jej przestrzeń do wypłakania się i upuszczenia skłębionych emocji. Bez oceniania, bez dawania dobrych rad, bez gadania, że „wszystko będzie dobrze”.
Po chwili dziewczyna odwiesiła buty na kołek i otwarła się na rozmowę.Chciała być WYSŁUCHANA.
– Naprawdę mnie rozumiesz?
– Tak, masz prawo czuć to, co czujesz.
– Nikt tak do mnie nigdy nie powiedział. Wszyscy tylko mówią, jakby wiedzieli lepiej, jakby nie liczyło się to, jak ja się czuję.
– Akceptuję cię taką jaka jesteś.
– Naprawdę? To takie… inne. A co gdybym zaczęła wrzeszczeć?
– W porządku. Możesz.
– Naprawdę? I ty to akceptujesz?
– Tak, bo kłopoty biorą się z nieprzeżywania emocji, z tego, że się je upycha i ignoruje. Tu jest przestrzeń, żeby je bezpiecznie przeżyć, ponazywać i się sobą zaopiekować.
– Wiesz co? Chodźmy stąd. Na ten mecz i tak mnie już nie zawołają. Chodźmy na kawę i ciacho.
I poszły.
W kawiarni dziewczyna miała na sobie ekstrawagancką sukienkę z tiulem.
„Taka jest moja natura” – powiedziała ze śmiechem.
Co ważne – wciąż była „pod telefonem”, ale jej aparat leżał spokojnie w torebce. Dziewczyna nie miała potrzeby nerwowego zerkania na wyświetlacz. Chciała nacieszyć się wolnym czasem w towarzystwie kogoś, do kogo miała zaufanie. Czuła się kochana, akceptowana i bezpieczna. To było jej 10 na 10. (Moi klienci wiedzą, co to znaczy)
Dziewczyny wymieniły się numerami telefonów.
– Możesz do mnie dzwonić zawsze, gdy poczujesz taką potrzebę.
– Tak.
To będzie mój telefon zaufania.
*Opis sesji Cellular EFT udostępniony za zgodą klientki.