Ja już tam nie pracuję, ale…

Zgłosiła się do mnie moja stała klientka. Dzięki naszym sesjom i samodzielnemu rozwojowi innymi metodami jakość jej życia znacznie się poprawiła, ale od jakiegoś czasu wracały do niej natrętne myśli na temat dawnego miejsca pracy. Było to na tyle męczące i intensywne, że postanowiła „coś z tym zrobić”. Umówiłyśmy się na sesję.
Poprosiłam ją , by wróciła myślami do swojej pracy sprzed lat.
Przed oczami zobaczyła szefa, który obcesowo i bezceremonialnie wyprasza ją za drzwi swojego gabinetu mówiąc, że może wrócić wyłącznie wtedy, gdy to i to będzie zrobione.
To była norma – właściwie tak wyglądała jej codzienność.
Kobieta czuła złość na niego, że ją tak traktuje i nie daje przestrzeni na merytoryczną rozmowę czy wypracowanie kompromisu.
Czuła też złość na siebie, że pozwalała sobą pomiatać i nie reagowała na tak bezczelne zachowania z jego strony.
„Nie umiałam o siebie zadbać. Nie umiałam zadbać o swoje granice. Jak mogłam na to pozwalać przez prawie 3 lata? Powinnam zadbać o siebie, postawić mu się, coś powiedzieć”.
Klientka skontaktowała się ze swoimi emocjami – frustracją, bezradnością i gniewem. Przez jej głowę przelatywały dziesiątki różnych drobnych, ale trudnych sytuacji z tych trzech lat pracy z tyranem. Ta część sesji była bardzo dynamiczna.
Przyszedł czas na wybaczenie SOBIE tego braku zadbania o siebie – klientka zobaczyła nagle wiele osób, głównie kobiet, z tobołkami i walizkami, ubranych na czarno – zgarbionych, złamanych ciężkim losem i niepewnością jutra wdów i wdowców, zależnych od łaski i niełaski innych [wyżej postawionych] ludzi.
Ich też bezceremonialnie wyrzucano za drzwi, im też stawiano warunki ponownego przekroczenia progu jakiegoś domu czy gabinetu (!).

Klientka zobaczyła tych ludzi z ich wszystkimi bolączkami. Z szacunkiem odniosła się do ich trudów, emocji i bólu. Wysłuchała ich. Mówiła do nich z życzliwością i miłością… a oni słuchali… i przyjęli jej słowa z ulgą. Zostawili swoje tobołki – symbol tułaczki, niepewności i braku stabilności i poczucia bezpieczeństwa a wokół zaczęły pojawiać się kolory i światło. Ten moment w sesji często bywa mocny i wzruszający nie tylko dla klientów, ale i dla mnie. Tak było i tym razem.
Uwolniłyśmy historie tych ludzi z pamięci komórkowej mojej klientki, uwolniłyśmy ją i jej Ród od tego ciężaru.
Kobieta stwierdziła, że w środku, w ciele jest jakby bardziej wyprostowana, a gdy zapytałam, jak się czuje, powiedziała:
Czuję się wolna.

To wszystko wydarzyło się podczas jednej, godzinnej sesji.

 

*Opis sesji Cellular EFT udostępniony za zgoda klientki.